Historia ogrodu w Kudrynkach
„Tadziu, jak będziesz kiedykolwiek budował dom, to pamiętaj, że dom ma wyrastać z kwiatów”.
Są to słowa, które wielokrotnie powtarzał mi mój Ojciec. Nie wiem czy udało mi się to zrobić tak jak by to zrobił Ojciec, ale wszystko robiłem tak, jak mnie uczył pracować w ogrodzie.
No więc tak, żeby dom wyrastał z kwiatów, to najpierw trzeba zrobić tym kwiatom rabatę. Ja to zrobiłem w ten sposób, że obramowaniem rabaty były podkłady kolejowe, a łącznikami w narożnikach i załamaniach obramowania były wydrążone pieńki, zwykłe pieńki i kamienie. Te wydrążone pieńki pochodzą ze złamanej wichurą sosny, pamiętającej chyba budowę Kanału Augustowskiego, bo rosła blisko Kanału.






Jak już pisałem w pierwszej części historii mojego ogrodu pierwsze nasadzenia to były sosny i sentyment do nich pozostał, dlatego w te pieńki są wstawione sosny, posadzone w pojemnikach w formie naturalnego (tzn. nie formowanego) bonsai.


W miejsce pierwszych sosen zostały posadzone róże, które prowadzę w ten sposób, że są calutkie obsypane kwiatami od samej ziemi. Nauczył mnie tego Ojciec, a nazywał to „zawijaniem róży”. Jak to zrobić pokazują poniższe zdjęcia.



Kolejna umiejętność, której się nauczyłem od Ojca to okulizacja. Nie ma dla mnie lepszego relaksu jak okulizowanie róż i nie tylko róż. Ojciec, a ja z nim, robiliśmy to na polu w pozycji klęczącej i było to bardzo męczące. Teraz kupuje się gotowe dziczki, czyli podkładki do okulizacji, wsadza się je do pojemników i okulizuje się siedząc wygodnie na stołku.

Bardzo często róże pienne wyprowadzałem w kilka pędów i na każdym pędzie okulizowałem inną odmianę.

Ponieważ róż w pojemnikach mam bardzo dużo, a spora część to róże pienne, które w gruncie nie wytrzymałyby suwalskich zim, to zimy spędzają w garażu. Z końcem października, jak już pora wyjeżdżać do Warszawy, wszystkie róże w pojemnikach, a przede wszystkim ukochane „Marszanile”, wędrują do garażu. Zamykamy wszystko i wyjeżdżamy.

26-go marca 2021 roku wyciągam je z garażu po przyjeździe i okazuje się, że róża 'Jan Paweł II’, okulizowana na pniu, w ciemnym garażu zakwitła. Widać na zdjęciu, że nawet łodyżka kwiatu jest biała z braku światła.

Ponieważ Ojciec bardzo często okulizował róże w najmniej spodziewanych miejscach, to i mnie się to udało. Otóż, kilometr od mojego ogrodu w Kudrynkach jest ponad 200-letnia kaplica, której patronuje św. Anna. Przy siatkowym ogrodzeniu tej kaplicy rośnie sobie od wielu lat zwykła dzika róża (rosa canina). W 2020 roku jeden z silniejszych pędów przywiązałem do bambusowego palika, oczyściłem z bocznych pędów i 30-go czerwca założyłem na tym pędzie dwa oczka róży 'Parfume de l’Hay.


Rok później, czyli w 2021 r. okazało się, że zaokulizowana 'Parfume de l’Hay’ ma się świetnie, a 26-go lipca (dzień św. Anny) zakwitła.




Czy mój dom faktycznie wyrasta z kwiatów?
Chyba już dość wspomnień, a pora wreszcie pokazać czy faktycznie mój domek wyrasta z kwiatów.
Zaczniemy od strony północnej domu. Ponieważ okna garażu są na poziomie podwórka, to rabata jest trochę przesunięta równo ze zjazdem do garażu i na niej rośnie żurawina wielkoowocowa, a z drugiej strony okien jest maleńka rabata, na której króluje azalia 'Silver Slipper’, a obok rabaty widać pochyły zjazd na dolne podwórko.




Narożnik północno-wschodni to też maleńka rabatka z różanecznikiem rozesłanym 'Baden-Baden’, jałowcem pospolitym 'Horstman’ oraz różą 'Felicite et Perpetue’.



Strona wschodnia domu, to ganek, który nazywam ogrodowy, a przy nim potęga zapachu, czyli 'Darlow’s Enigma’.


W 2013 roku w pieńku od strony południowo-wschodniej wymieniałem ziemię i okazało się, że w kompoście, który był głównym składnikiem, przetrwało ziarenko pomidora z resztek jedzenia wyrzucanych do kompostownika. Efekt – jak widać na zdjęciach poniżej.



Strona południowo-zachodnia to mały stolik ogrodowy, przy którym – na pieńkach – swobodnie może ucztować 12 osób, a na rabacie – 'Abraham Darby’ i 'General Jacqueminot’. Oczywiście „zawinięte” w sposób, który opisywałem.



No i strona zachodnia domu – czyli ganek wejściowy



Skoro obeszliśmy już domek dookoła, to może wstąpmy do niego na chwilkę i zobaczmy jak wyglądają te rabaty ze środka mieszkania.






Wszystkie róże w ogrodzie oczywiście pięknie pachnące

Któregoś roku córka moja Krysia bez przerwy mi marudziła, że do jej okna róże nie zaglądają, a zawsze, jak przyjeżdża z mężem na urlop w sierpniu/wrześniu (grzybobranie), zajmują pokoje na poddaszu. No to wsadziłem 'Sypathie’ i poprowadziłem ją pod ich okno.


Jeżeli chodzi o grzybobranie, to w 2017 roku urosły mi w ogrodzie takie prawdziwki jak na poniższych zdjęciach, a jeden urósł nawet piętrowo.



Tekst i zdjęcia Tadeusz Kurek