Cięcie róż to nie tylko sprawa obfitszego kwitnienia czy estetyki krzewu ale również jeden ze sposobów walki z chorobami grzybowymi.
Róże pnące dzielimy na dwie grupy – kwitnące jeden raz w sezonie i kwitnące dwa lub więcej razy.
Metodę cięcia dostosowujemy do rodzaju grupy.
Róże raz kwitnące przycinamy po kwitnieniu – ostrożnie tniemy stare krzewy.
Róże powtarzające kwitnienie tniemy na początku wiosny i później po pierwszym kwitnieniu. Po drugim kwitnieniu nie tniemy już mocno pędów, na których były kwiaty, a jeśli krzew jest skromny w wyglądzie, to zostawiamy go w spokoju.
Zaczynając cięcie trzeba mieć dobre rękawice i ostry sekator. Przyda się też sekator o przedłużonych rękojeściach i nieduża piłka ręczna z ostrzem o drobnych ząbkach. Może też przydać się maść ogrodnicza, albo emulsja typu ”sztuczna kora”, a także skażony spirytus do mycia naszych narzędzi, jeśli róża miała czarną plamistość, a my zabieramy się za cięcie następnej.
Niezależnie od typu róży najpierw patrzymy czy nie ma uschniętych grubych pędów – te ucinamy jak najbliżej ziemi. Jeśli róża ma też gruby, długi ale prawie goły pęd – tniemy do 3-4 oczka nad ziemią a jeśli jeszcze nie widać oczek – do 10-15 cm licząc od ziemi. Wyrosną wtedy nowe młode pędy i będą kwitły na drugi rok. Ranę po cięciu można posmarować emulsją albo maścią.
Róże kwitnące wielokrotnie, na grubszych pędach mają pędy boczne – ucinamy je do 3 albo 4 oczka licząc od grubszego pędu. Tniemy wszystkie pędy boczne, które się krzyżują w środku albo są pokręcone i poplątane. Efekt końcowy może z początku wyglądać drastycznie, ale przysłuży się zdrowiu róży później. Czasami w środku krzaka z ziemi wystają już grubsze ale bardziej miękkie pędy – to będą nowe pędy szkieletowe w przyszłości, to nie są dzikie odrosty – broń Boże je wycinać.
Uwaga co do historycznych róż półpnących typu ‘Louis Odier’ albo ‘Mme Isaac Pereire’– nigdy nie wolno mocno i krótko nad ziemią przyciąć wszystkich pędów naraz. Są przypadki, że w ogóle już nie odbijały po przycięciu.
Na koniec można też lekko przystrzyc czubki naszych grubszych pędów szkieletowych jeśli nie chcemy żeby róża robiła się coraz wyższa. Lepiej je przygiąć do poziomu i podwiązać.
Z różami kwitnącymi raz np. ‘Lykkefund’ albo ‘Alchymist’, jest trochę mniej roboty. Wiosną tniemy tylko suche i grube pędy, na których już nic nie urośnie. Zwykle kilka dni po przekwitnięciu można wziąć się za przycięcie pędów, na których były kwiaty. Jeśli były to kwiatostany typu ‘bukiety-wiechy’, to ucinamy tylko to. Jeśli były pojedyncze albo góra 2-3 kwiaty, to tniemy te krótkopędy na 1 albo 2 oczka, licząc od czubka na którym był kwiatostan.
Oczywiście wszystkie pędy widoczne z martwicą tkanki albo zżółkłe czy też przemrożone wycinamy od razu.
Dla obydwu grup róż pnących jest ta sama zasada w przypadku podejrzenia przemarznięcia pędu – ciąć po kawałku do miejsca, w którym będzie widać białe drewno.
Na koniec może jeszcze taka uwaga ogólna – lepiej przycinać nawet mało, niż w ogóle nic nie robić z różami. Trzeba też zachować elastyczność przy cięciu bo nie zawsze da się zastosować wzory, które tu podaliśmy. Wtedy zdać się na własne uznanie albo intuicję.
Nie trzeba się bać cięcia, że coś popsujemy i będzie katastrofa. Nic takiego się nie wydarzy. Mało prawdopodobne, żebyśmy zabili różę od razu. Co najwyżej ona później pokaże nam, gdzie popełniliśmy błędy przy cięciu – gdzie są dziury w krzewie albo odwrotnie – plątanina gałęzi i liści lub nie wycięte pędy bez kwiatów bo baliśmy się je ruszyć wiosną.
Jeśli będziecie mieli wątpliwości i pytania podczas pracy przy Waszych różach – piszcie do nas na stronę FB PTR, możecie też wstawiać zdjęcia. Tak szybko jak to będzie możliwe będziemy odpowiadać i pomagać.
PTR – czytaj więcej FB