
Miłość, która zakwitła między różami
Miłość do róż przyszła do mnie powoli – z każdym nowym krzewem, zapachem i kolorem. Z czasem zrozumiałam, że ogród to nie tylko miejsce. To opowieść o życiu, cierpliwości, radości i o ludziach, których spotykamy po drodze. Dziś trudno mi sobie wyobrazić dzień bez róż, bez porannego spaceru między rabatami i bez tych małych chwil zachwytu nad płatkiem, który właśnie otworzył się po raz pierwszy.
Początek różanej przygody
Był październik 2024 roku, gdy postanowiłam opisać swoją miłość do róż na łamach Polskiego Towarzystwa Różanego. Wtedy mój ogród liczył 201 krzewów (czytaj). Już wtedy w głowie kiełkowała wizja zmian – chciałam odświeżyć front ogrodu, dodać mu lekkości i harmonii. Nie przypuszczałam jednak, jak bardzo ogród odmieni się w ciągu kolejnych miesięcy. Dziś, gdy piszę te słowa, rośnie w nim ponad pięćset róż! I choć powtarzam, że to już ostatnie liczenie… w głębi serca wiem, że różanych marzeń nie da się zliczyć.
Czas pracy i przemiany
Późna jesień 2024 i wiosna 2025 były okresem intensywnej pracy. Przygotowanie nowych rabat to wyzwanie – trzeba usunąć trawę, przekopać glebę, zadbać o jej strukturę i zaplanować nasadzenia. Nie zawsze jest łatwo, ale każdy trud wynagradza wiosna, gdy ogród budzi się do życia. Wtedy pojawiają się nowe krzewy, nowe zapachy, a wraz z nimi – nowe znajomości i przyjaźnie. Róże mają niezwykłą moc łączenia ludzi o dobrych sercach i wspólnej pasji. Dziękuję Polskiemu Towarzystwu Różanemu, że mogę być częścią tej cudownej społeczności, w której każdy dzieli się wiedzą, inspiracją i uśmiechem.
Nowe nasadzenia i wyjątkowe odmiany
W moim ogrodzie pojawił się szpaler z 40 krzewów róż odmiany ’Bad Birnbach’, poleconych przez szkółkę Rosarium z Radlińca – za tę sugestię jestem ogromnie wdzięczna. Swoją drogą – kto jeszcze nie byt w Radlińcu, gorąco polecam odwiedzić to wyjątkowe miejsce. Zachwyca nie tylko architekturą, ale i niezwykłą kolekcją róż w szkółce. Wybierając róże do ogrodu, zawsze zwracam uwagę najpierw na kolor, potem na zapach i dopiero wtedy decyduję, czy dana odmiana zagości u mnie na stale.
Przy pergoli, na której pnie się ‘Perennial Domino’ (3 krzewy) posadziłam kilka krzewów odmian ‘Astronomia’ i ‘Perfume Lagoon’. Z drugiej strony pergoli swoje miejsce znalazły róże angielskie, w tym zachwycająca ‘Emma Bridgewater’ hodowli Davida Austina. Trudno opisać słowami jej urodę – skradła moje serce, choć początkowo nic na to nie wskazywało.
Urzekła mnie również ‘Jasmina’ – o bajecznym zapachu, witająca każdego, kto przekroczy próg tylnej części ogrodu. Nie sposób przejść obok niej obojętnie.
Początkowo próbowałam tworzyć plany nasadzeń, ale ostatecznie zrobiłam wszystko tak, jak podpowiadało mi serce. Mój ogród ma być wiejski i romantyczny – nawet chwasty mają tu swoje miejsce, bo przecież nie o to chodzi, by wszystko było idealne.
Rok pełen emocji i wspomnień
Rok 2025 zapisał się w mojej pamięci również dzięki różom Łukasza Rojewskiego, które zagościły w moim ogrodzie: ‘Królowa Warszawy’,’Ene’, 'Due’, ‘Cukrowa Wata’, ‘Zając w Rui’, ‘Yennefer’, 'Zapach Podstawówki’ oraz ‘Sound of Silence’. Ta ostatnia ma dla mnie szczególne, bardzo osobiste znaczenie – to ulubiona piosenka mojego taty. Kiedy rozkwita, mam wrażenie, że on wciąż jest tu ze mną, wśród płatków i zapachu, który niesie wspomnienia.
Ogród, który połyka trawnik
Z każdym rokiem w moim ogrodzie jest coraz mniej trawy. Mój mąż żartuje, że ogród powoli „połyka” trawnik, a ja śmieję się, że dzięki temu mam coraz mniej do koszenia. Rzeczywiście – trawa ustępuje miejsca nowym rabatom różanym. Pod koniec października 2025 roku powstała kolejna, na której posadziłam około czterdziestu nowych krzewów. Coraz częściej sięgam po odmiany historyczne, które urzekają elegancją i głębią zapachu.
Moja faworytka? ‘Sidonie’ – jej aromat potrafi zatrzymać człowieka w miejscu. Już wiem, że róż historycznych w moim ogrodzie będzie coraz więcej.
Praca, pasja i nagroda
Praca w ogrodzie nigdy się nie kończy – ale w tym właśnie tkwi jej urok. Każdy sezon przynosi nowe wyzwania, ale i nowe radości.W 2025 roku spotkała mnie wyjątkowa nagroda – mój ogród zdobył pierwsze miejsce w konkursie na najpiękniejszy ogród Powiatu Kościańskiego. To dla mnie ogromne wyróżnienie i dowód, że to, co tworzę, porusza także serca innych. Nagroda dodała mi skrzydeł i odwagi, by marzyć dalej.
Ogród otwarty dla ludzi i marzeń
W przyszły roku, jako laureatka konkursu, zorganizuję u siebie dzień otwarty ogrodu. Jestem trochę przerażona, ale jednocześnie szczęśliwa, że będę mogła pokazać innym miłośnikom przyrody moje miejsce na ziemi – to, co kocham.
Marzy mi się również, by wzdłuż drogi posadzić róże – tak, aby przejeżdżający rowerzyści i spacerowicze mogli poczuć ich zapach i – być może – zakochać się w nich tak jak ja.
Zima pełna wspomnień i nadziei
Dziś, pod koniec roku, spoglądam na ogród z dumą i wzruszeniem. Każda rabata ma swoją historię, każda róża przypomina jakiś moment, osobę lub emocję. Wraz z pierwszymi przymrozkami zaczynam tęsknić za wiosną – za nowymi pąkami, zapachami i kolorami. Czekam na poranne mgły nad rabatami, na codzienne obchody i ten szczególny spokój, który daje ogród. Czekam też z radością na Biesiadę Polskiego Towarzystwa Różanego i spotkanie z tymi wszystkimi cudownymi ludźmi, którzy tworzą różaną rodzinę.
Piękno, które trwa
Róże nauczyły mnie cierpliwości, pokory wobec natury i wdzięczności za każdy drobny cud dziejący się tuż przed moimi oczami. Uczą mnie, że prawdziwe piękno rodzi się z pracy – ale też z serca, które tę pracę prowadzi.
Każda róża jest jak wspomnienie – o bliskich, o chwilach radości i spokoju, o drodze, którą przeszłam. Mój ogród to już nie tylko miejsce. To część mnie.
Z miłości do róż powstał też mural na ścianie mojego domu. Przedstawia róże, werbenę patagońską i lawendę – rośliny, które najpełniej oddają charakter mojego ogrodu. Patrząc na niego, mam wrażenie, że cała pasja wyszła poza ogród – stała się częścią domu, życia, codzienności.
Ku nowemu sezonowi
Mój ogród nigdy nie będzie idealny – bo to oznaczałoby, że nie mam już nic do zrobienia. A przecież ogród to żywa historia, która każdego dnia się zmienia. Daje mi ogromną radość, spokój i ukojenie. Oczywiście, nie zawsze jest kolorowo – ale nikt też nie obiecywał, że będzie łatwo.
Teraz, jesienią, pozostaje mi tylko czekać na wiosnę. Na te chwile, gdy znów będę mogła spacerować po ogrodzie, zachwycać się każdym nowym pąkiem i zapachem unoszącym się wieczorem w powietrzu.
Mam nadzieję, że zima będzie łaskawa – i że szybko wrócę do tego, co kocham najbardziej: do ziemi, do róż i do tej cichej radości, która sprawia, że chce się wyjść z domu i ubrudzić trochę ręce.
Niech nowy rok 2026 będzie dobry – dla nas wszystkich i dla naszych ogrodów.
Tego życzę sobie i wszystkim miłośnikom zieleni.
































opis ogrodu z 2024 r. czytaj
Tekst i zdjęcia Justyna Cwynar