W poszukiwaniu róż w Tajlandii
W ubiegłym roku moja rodzina postanowiła udać się w dalekie i egzotyczne kraje. I tak wylądowaliśmy w Tajlandii. W planie było oglądanie przede wszystkim miejsc ciekawych przyrodniczo. Wiedziałam, że jadę do kraju orchidei i zjawiskowej przyrody, nie spodziewałam się jednak, że nawet trawa wygląda w nim inaczej… Ku mojemu zaskoczeniu okazało się także, że obecne są tam ciekawe wątki różane, o których raczej niewiele się wie w Europie. I choć poczułam pewne rozczarowanie, gdy na miejscu uświadomiłam sobie, że poszukiwanie róż w Tajlandii sprowadziło się do podziwiania tworów – jakby nie patrzeć – zachodniego ogrodnictwa, poznane przy tej okazji miejsca i postacie pozwoliły zagłębić się w specyficzne tajskie konteksty i historie.
„Róże mają ci, których stać na ogrodnika”
Pierwszą rzeczą, jaką udało mi się dowiedzieć o różach w Tajlandii, było panujące tam przekonanie, że róże są kwiatami kosztownymi w uprawie – żeby je mieć w prywatnym ogrodzie, należy „mieć ogrodnika i kupować drogie nawozy sztuczne”. Niestety nie udało mi się tego zweryfikować – nie byłam w żadnym prywatnym ogrodzie. Szybko się jednak okazało, że skrajność tej opinii jest do pewnego stopnia uzasadniona. Odzwierciedla pewną cechę tamtejszej rzeczywistości – Tajlandia jest krajem wielkich różnic społecznych. Jeśli wyjść poza hotele i turystyczne enklawy, dostrzec je można wszędzie. Jednocześnie tamtejszy klimat, wilgotny i ciepły, jeżeli chodzi o możliwość uprawy roślin jest bardzo egalitarny – każdemu pozwala otaczać się roślinami. Tak że namiastki ogrodów i zielone enklawy można odnaleźć wszędzie, nawet w miastach, choćby to były tylko charakterystyczne miniogródki uliczne. To właśnie wśród nich wypatrzyliśmy pierwsze róże!




W tych miniogródkach ujawniają się nie tylko gusta, ale i różnice majątkowe. Choćby wykorzystywane donice – od tradycyjnych wyrobów ceramicznych z charakterystycznymi motywami zdobniczymi kwiatu lotosu, smoka itp., przez nowoczesne plastikowe pojemniki, aż po wszystko to, co już nie spełnia swojej pierwotnej funkcji – opony, wiaderka… Ma to swój pewien urok, zwłaszcza gdy obfita bujność zieleni przypomina, co jest właściwą siłą życiową, a co tylko formą przejściową…




Nie muszę dodawać, że widzieliśmy wśród nich często znane nam „egzotyki”, których uprawa w warunkach naszych domów i mieszkań wymaga czasami wielu zabiegów i umiejętności. Tutaj raczej nie sprawiają tylu kłopotów właścicielom. Tutaj też natykaliśmy się czasami na lekko już rachityczne, ale wciąż kwitnące piękności – różyczki o drobnych kwiatach w kolorach pastelowych i charakterystycznie zwijających się płatkach. Niestety pora sucha sprawiła, że nie był to optymalny czas na podziwianie róż.




Róża Północy
Tak czasami bywa nazywane Chiang Mai, najważniejsze miasto regionu północnego Tajlandii, słynące z bogatej historii, pięknych świątyń i górskich krajobrazów. Wybierając się tam, wiedzieliśmy o dwóch różanych miejscach, które chcieliśmy odwiedzić, niestety nie była nam wtedy jeszcze znana historia początków współczesnej uprawy róż w Tajlandii, która jest związana z tym właśnie miastem. Naprowadziła nas na nią pewna popularna w Tajlandii odmiana o nazwie ‘Chulalongkorn’, którą spotykaliśmy zarówno w ogrodach, jak i na obrazach.

Przedstawienie róży odmiany ‘Chulalongkorn’ w Bangkokian Museum

Róża upamiętnia syjamskiego króla Chulalongkorna (1853–1910), bardziej znanego jako Rama V, który zasłynął modernizacją kraju i utrzymaniem niezależności politycznej kraju. W XIX wieku mimo zagrożeń, jakie stanowili ze wschodu koloniści francuscy, od zachodu zaś podległa Brytyjczykom Birma, Tajlandia nigdy nie stała się państwem kolonialnym. Ponieważ legenda związana z tą różą jest kamieniem węgielnym historii róż uprawnych w Tajlandii, a w dodatku zawiera elementy romansu i symbolicznej mocy róż, nie mogę się powstrzymać przed jej przywołaniem i rozszyfrowaniem.

Róża ta jest związana z księżniczką Darą z północnego królestwa Lanna, która została małżonką Chulalongkorna króla Syjamu (dawna nazwa Tajlandii). Po śmierci ukochanego króla wróciła w rodzinne strony do Chiang Mai, gdzie przy swojej rezydencji założyła różany ogród, w którym m.in. z wielkim oddaniem uprawiała róże. Jej uwagę zwróciła różowa róża o niezwykle silnym zapachu i pozbawiona kolców, którą nazwała imieniem króla. Codziennie osobiście zrywała jedną, aby umieścić ją przed wizerunkiem męża jako wyraz swej lojalności i miłości.

Tak mówi legenda… historia dorzuca zaś pewne znaczące szczegóły…
Dara Rasami z Chiang Mai (1873–1933) została zaproszona na dwór w Bangkoku i w 1887 roku stała się małżonką króla Chulalongkorna. Zanim to się stało, w 1882 roku do Bangkoku doszła pogłoska, że angielska królowa Wiktoria chce adaptować małą księżniczkę Darę i w ten sposób podporządkować sobie królestwo Lamma. Gdyby doszło do takiego przyjęcia, rozszerzyłoby to kolonialny zasięg Anglii niepokojąco blisko granic Syjamu. Prawdopodobnie plotkę tę rozsiała rodzina księżniczki, widząc w zbliżeniu z Syjamem sposób na podniesienie swojej rangi i ochronę przed Brytyjczykami.

Pierwszy raz w historii król Syjamu wyszedł z inicjatywą poślubienia jakieś księżniczki. Choć strategia sojuszy przez małżeństwa była tutaj od dawna znana i stosowana, zazwyczaj to kobiety były wysyłane na dwór przez swoje rodziny. Nazywano tę praktykę królewską poligamią. Wśród królewskich żon najważniejsze miejsce odgrywały zaś te z królewskim pochodzeniem, czyli najczęściej siostry przyrodnie samego króla. Chulalongkorn był ostatnim królem, który popierał i praktykował królewską poligamię – miał 77 dzieci z 36 matek. W pałacu żon i konkubin mogło być ponad sto. Specjalna pozycja Dary na królewskim dworze polegała m.in. na tym, że od początku otrzymała tytuł królewskiej małżonki, po urodzeniu córki awansowała na małżonkę matkę i zyskała prawo do własnej rezydencji, zaś rok przed śmiercią króla – tytuł wyższej królowej. O szczególnej więzi Dary z królem Chulalongkornem może zaś świadczyć legendarna róża.
Ale czy wiemy coś więcej o samej róży? Róża ‘Chulalongkorn’ to remontantka (HP), źródła internetowe powtarzają, że pochodzi z Anglii z 1867 roku. Kwitnie dużym różowym kwiatem, który osiąga do 15 cm wielkości, ma łodygi bez kolców, rozsiewa przyjemny zapach.


Niestety nigdzie nie znalazłam, o jaką europejską odmianę mogło chodzić. Pojawiają się natomiast informacje, że Darsa była „żarliwą członkinią brytyjskiego Royal National Rose Society i pragnąc wprowadzić coraz bardziej egzotyczne róże do swego ogrodu, co roku sprowadzała z Anglii nowe odmiany róż”. Tego też nie udało mi się potwierdzić. Jednak jest wielce prawdopodobne, że znała angielski (w Chiang Mai uczono się go od amerykańskich misjonarzy) oraz że w jej czasach rozwinięty był już handel z Anglią (jej ciotka sprowadzała np. angielskie koronki). Przede wszystkim zaś wiemy, że księżniczka Dara interesowała się rolnictwem i wspierała jego rozwój w królestwie Lanna. Włączyła się w poszukiwania nowych upraw, założyła ogród eksperymentalny. Przypisuje się jej wprowadzenie w północnej Tajlandii uprawy kapusty pekińskiej, pędów bambusa, rambutana, liczi, fioletowej kapusty, słodko-kwaśnych owoców tamaryndowca, mangostanu, kokosów i granatów. Położyła także pierwsze fundamenty pod uprawę róż w północnej Tajlandii. Strażnikiem pamięci o jej działalności jest Muzeum w pałacu Dara Phirom.
Złote plecy Buddy
Górskie okolice nad Chiang Mai słyną z kwiatowych „farm”, w których produkuje się hortensje, orchidee, chryzantemy, poinsecje i wiele innych. Są też szkółki róż, do jednej udało nam się dotrzeć – Royal Rose Garden w wiosce Houy Pak Pai. To zarazem szkółka, ogród i restauracja. Bardzo interesująca jest historia jego powstania w ramach programu Royal Project Northern Thailand. Królewskie projekty to ciekawe zjawisko, które często umyka zagranicznym turystom. Ich inicjatorem był sam król Bhumibol Adulyadej, Rama IX (1927–2016).

Wprowadzenie nowych upraw roślin użytkowych miało być alternatywą dla produkcji opium, którą zajmowały się górskie plemiona w tzw. złotym trójkącie jeszcze do lat 70. XX. Pod koniec lat 60. rozpoczęto pierwsze projekty, w które angażowano ekspertów i lokalną ludność, mającą bezpośrednio czerpać z nich korzyści (na opium zarabiali przede wszystkim pośrednicy). Zaczęły powstawać eksperymentalne plantacje warzyw, owoców, kawy i herbaty, a także kwiatów – poszukiwano roślin odpowiednich do umiarkowanego klimatu górskiego.
W 1988 roku projekt za wyeliminowanie produkcji opium otrzymał nagrodę Ramona Magsaysaya – nazywaną azjatyckim Noblem. Odbierający nagrodę skromnie zaznaczył, że jedynie „naklejanie płatków złota na tył posągu Buddy”. To buddyjskie określenie oznacza spełnianie dobrych uczynków bez oczekiwania na pochwałę. Być może właśnie z powodu polityki „pozłacania pleców Buddy” niewielu słyszało o królewskich projektach. Obecnie w całej Tajlandii działa ich ponad 4000, dotyczą różnych dziedzin, m.in. edukacji, rolnictwa, rzemiosła. Często są otwarte dla turystów, można w nich bezpośrednio kupić powstające tam wyroby.

Royal Rose Garden leży na wysokości ok. 640 m n.p.m. na zachód od Chiang Mai. Turyści zaglądają tu z powodu restauracji serwującej specjały z lokalnych upraw organicznych, w tym potrawy z jadalnymi kwiatami. Ale największą atrakcją jest ogród różany, ciągnący się wzdłuż zbocza niczym podłużny taras. Jest połączony z częścią restauracyjną i jest jakąś formą pośrednią między ogrodem na otwartej przestrzeni a szklarnią – ma formę pawilonu, ale bez ścian, wysokie łuki zadaszenia pokryte są jedynie siatką zacieniającą (często stosowana tutaj przy uprawach ze względu na bardzo duże promieniowanie UV). Dzięki temu światło jest rozproszone, nie widzimy głębokich cieni. Róże prowadzone są tak, że tworzą zewnętrze ściany tego długiego pawilonu. Od strony zbocza przestrzeń zamykają murki z drobnej cegły. Wewnątrz panuje labirynt wąskich ścieżek i podłużnych rabat wypełnionych niższymi różami. Gdzieniegdzie znajdują się olbrzymie donice czy wazony z pnącymi soliterami, których łodygi bywają splątane w jakieś kosmiczne konstelacje. Dominują róże, ale w wyższych partiach, ponad rabatami, pojawiają się także orchidee i inne ozdobne epifity. Kolory jakby przepływają falami, zmieniają się delikatnie, nie jesteśmy narażeni na żadne mocne kontrasty. Spoiwem jest zieleń i ceglane odcienie elementów małej architektury.

Jeżeli chodzi o róże tam uprawiane, to niestety tylko nieliczne odmiany zostały oznaczone. Trudno więc coś sądzić o prezentowanym doborze, musiałam poprzestać na ogólnym wrażeniu. Dowiedziałam się jednak, że najlepiej sprzedającą się odmianą w Tajlandii jest obecnie austinka ‘Bishop’s Castle’ (2007) – u nas raczej nieznana. Trudno nie dostrzec jej podobieństwa pod względem koloru do odmiany ‘Chulalongkorn’. Różane pączki o tym samym intensywnym odcieniu pojawiają się także w kompozycjach kwiatowych używanych powszechnie przez Tajów w buddyjskich praktykach religijnych.
Royal Rose Garden, Houy Pak Pai, Chiang Mai
Spacer po ogrodzie – ZOBACZ




Zielone królestwo królowej Sirikit
Kolejnym punktem na różanej mapie Tajlandii było dla nas rozarium w Ogrodzie Botanicznym Królowej Sirikit (Queen Sirikit Botanic Garden) w okolicach Chiang Mai. Ogród został otwarty w 1993 roku, obejmuje 100 ha powierzchni, położony jest na stokach (od 500 m do 1200 m n.p.m.). Posiada m.in. dwanaście tematycznych szklarni oraz kolekcję rodzimych storczyków.
Wśród wielu zjawiskowych atrakcji jest także małe rozarium, usytuowane na zboczu. Róże kwitną w nim niemal cały rok, choć pełnia kwitnienia przypada na grudzień. Kolekcja liczy kilkadziesiąt odmian. Można tu zobaczyć ‘Thy fairy’ w wersji piennej, ‘Cinco de Mayo’, kilka austinek (‘The Dark Lady’, ‘Christopher Marlowe’, ‘Mary Rose’, ‘Graham Thomas’, ‘Bishop’s Castle’), dwudziestowieczne floribundy (‘Strawberry Ice’, ‘Light My Fire’, ‘Impatient’, ‘Sun Flare’, ‘Clair Matin’) czy mieszańce herbatnie o dość klasycznym kształcie kwiatów – ‘Mon Cheri’ i ‘Pink Peace’.



Najważniejsza jest jednak róża ‘Queen Sirikit’, ma nawet swój pomnik. Jest to mieszaniec herbatni stworzony przez André Hendrickxa, francuskiego hodowcę związanego z Grandes Roseraiea du Val de Loire. Odmiana powstała ze skrzyżowania mieszańców herbatnich pomarańczowego ‘Königin der Rosen’ i żółtej ‘Golden Giant’. Kwiat pełny, 17–25 płatków, jasnożółty kolor, który zmienia się na pomarańczowożółty. Krawędzie płatków mogą mieć różową obwódkę – zwłaszcza jeśli są uprawiane w gorącym klimacie. Wielkość kwiatów waha się od 5 do 10 cm. Roślina ma ciemnozielone, bardzo błyszczące liście i łagodny zapach. W warunkach klimatu Tajlandii kwitnie przez cały rok. Została wprowadzona we Francji w 1968 r., hodowca poprosił królową Tajlandii o pozwolenie nazwania róży jej imieniem zachwycony jej urodą, która według niego łączyła urok Wschodu i Zachodu.



I znów, żeby dobrze zrozumieć ten szczegół potrzebujemy szerszego kontekstu. To połączenie Wschodu z Zachodem znalazło bowiem szczególny wyraz w ubiorach królowej Sirikit (ur. 1932), która nie tylko pasjonowała się modą, lecz wykorzystała ją do nawiązania kontaktu z zachodnią publicznością, a zarazem wyrażenia swej tajskiej tożsamości. Na początku lat 60. królewska para odbyła półroczną podróż dyplomatyczną do USA i Europy. Królowa wybrała wówczas francuskiego projektanta mody Pierre Balmain, któremu zleciła stworzenie dla siebie garderoby. Kolekcja zawierała wiele zestawów marynarek i sukienek z kokardami inspirowanymi tradycyjnymi elementami. Początkowo wpływy wschodnie były raczej subtelne, jednak w trakcie ich wieloletniej współpracy tajskie elementy stawały się coraz bardziej widoczne i wyrafinowane – używano tajskich jedwabiów, często z charakterystycznymi lokalnymi wzorami.
Znaczenie strojów królowej zostało szybko dostrzeżone, po podróży znalazła się na kilku listach najlepiej ubranych kobiet świata i zainspirowała kolejnych projektantów. Relacje na temat jej kreacji trafiły na pierwsze strony magazynów na całym globie – wywołując powszechny zachwyt nad piękną młodą królową i jej garderobą. Nic więc dziwnego, że pewien francuski wielbiciel róż mógł wpaść na pomysł uhonorowania jej imieniem swej odmiany.
Od 2003 roku dorobek modowy królowej można podziwiać w Queen Sirikit Museum of Textiles w Bangkoku. Warto tam zajrzeć, ponieważ obowiązuje zakaz fotografowania i tylko na żywo można popodziwiać np. królewską kolekcję złotych pantofelków. Szczególne miejsce zajmują w nim historia i techniki tradycyjnego tajskiego tkactwa (jedwabie!), którego rozwój i ochronę królowa matka od lat wspiera.


Warto także wspomnieć, że pod protekcją królowej Sirikit znalazło się wiele parków i ogrodów w całej Tajlandii – przy okazji obchodów urodzin królowej kolejne otrzymują jej imię. W Bangkoku na uwagę zasługują Saranrom Park i ogród botaniczny, stanowiący część parku Chatuchak, gdzie odwiedzić można olbrzymie motylarium w kształcie szklanej rotundy wypełnione tropikalną roślinnością. Królowa matka posiada także własny ogród różany (Suan Suwaree) przy zimowym pałacu Bhuping w północym regionie Tajlandii, który ponoć upamiętnia byłą damę dworu królowej.

Nie da się ukryć, że królewski entourage, jaki towarzyszy różom w Tajlandii od końca XIX wieku, wpływa na ich wyjątkowy status. Z naszej podróży można wysnuć wniosek, że ich obecność łączy się z procesem otwarcia kultury tajskiej na wpływy zachodnie. Współcześnie dowodzi tego popularność róż ciętych, których olbrzymie ilości są sprzedawane – pod wpływem globalizacji – przede wszystkim na walentynki. Produkcja rodzima jest uzupełniana importem z Holandii, Kenii, a ostatnio przede wszystkim z Chin. Oprócz Chiang Mei, regionami słynącymi z uprawy róż są Mae Sot i Phop Phra w środkowej Tajlandii. Skąd każdego dnia róże są wysyłane na słynny targ kwiatowy Pak Khlong Talat w Bangkoku, gdzie o każdej porze dnia i nocy można kupić kwiaty.
Małgorzata Kryska-Mosur
Źródła fotografii: rodzinne archiwum, inne źródła podane w opisach zdjęć.
Źródła informacji:
Ch. Baker, P. Phongpaichi, Dzieje Tajlandii, 2019.
L. Castro-Woodhouse, Woman between Two Kingdoms. Dara Rasami and the Making of Modern Thailand¸ 2021
https://www.cuartculture.chula.ac.th/en/about/departments/daraphirom-palace-museum/
https://www.thaizer.com/following-in-the-footsteps-of-the-king-thailands-royal-projects/
https://www.tatler.com/article/queen-sirikit-of-thailand-style
https://www.youtube.com/c/QueenSirikitMuseumofTextiles