Maciej Lewandowski opowiada jak powstawał jego kolekcjonerski ogród róż. Jak zaczynał, jak zmieniały się jego poglądy na rośliny i sam ogród, w jaki sposób nabywał wiedzę dotyczącą róż i jak rodziła się prawdziwa pasja do róż. O tym ogrodzie przeczytacie również Drodzy Czytelnicy w najnowszym wydaniu Rocznika “Róże” nr 8/2024, który właśnie jest przygotowywany przez Zespół Redakcyjny PTR, a ukaże się drukiem w maju 2024 r. Znajdzie się w nim jak zwykle wiele ciekawych artykułów!
Jak się to zaczęło?
W tym roku minęło 7 lat jak założyłem na Facebook’u moja ogrodową grupę Róże Macieja (Maciej’s roses) . Zacznę od tego, że na początki grupa dotyczyła, ot po postu, mojej działki i wszystkiego co się tam dzieje i znajduje. Kilka razy ewoluowała, w zależności od tego jakie rośliny najbardziej wpadły mi w oko. Nie zmienia to faktu, że od samego początku były wśród nich róże.
Dziś i tak już raczej zostanie, grupa dotyczy głównie róż, a inne rośliny są jedynie dodatkiem do tego mojego „różanego jobla”. Mało tego, w trakcie kupowania kolejnych odmian, także w tym zakresie zacząłem zawężać moje różane zainteresowania … ale od początku.
Działka i początki ogrodu
Działkę posiadam od 16 lat. Od samego początku były na niej róże, a najstarsza z nich, którą otrzymałem w spadku po poprzednich właścicielach, ma ponad 20 lat i jest to bardzo znana ‘Paul’s Scarlet Climber’. Z pozostałych róż nie zostało już nic, bo okazało się, że wszystkie wypuszczały z podkładki wilki, a szlachetna odmiana już dawno umarła. Kolekcjonowaniem odmian zająłem się tak naprawdę dopiero 8 lat temu, choć po prawdzie, wtedy nie myślałem, że mi tak na tym punkcie odbije.
Moje pierwsze podejście do róż skończyło się fiaskiem. Jak większość początkujących rosomanes, kupowałem po marketach najróżniejsze NN po 10-15zł i liczyłem na to, że będzie pięknie. No było, ale krótko, bo większość z nich potwornie chorowała i nie była zbyt dekoracyjna w drugiej części sezonu. Oczywiście jak większość początkujących najpierw kupowałem a potem o nich czytałem. Nie miałem bladego pojęcia o ich pochodzeniu, grupach, typach itp. a co za tym idzie np. odporności na choroby, mrozoodporności i innych cechach. Z tego okresu do dziś mam w kolekcji 3 odmiany. NN pnącą morelową – okazała się nią być sławna ‘Alchymist’ (u mnie od 2013r.), NN pnącą niebieską – tak, nie wiedziałem wtedy jeszcze, że nie ma niebieskich róż – okazała się nią być słynna ‘Indigoletta’ (u mnie od 2014) i NN parkowa – okazała się nią być ‘Jacques Cartier’, róża portlandzka (u mnie od 2013r.) Ta ostatnia jest na szczęście całkiem zdrowa, dwie pierwsze to mistrzynie w kategorii chorób grzybowych i innych. Zostały z sentymentu, a ‘Alchymist’ dodatkowo ze względu na niebywałą chęć mieszkania u mnie – jest potworem, który zawłaszcza sobie wszystko na co się mu pozwoli.
Początki ogrodowej świadomości
Niepowodzenia w uprawie skłoniły mnie jednak do wyszukiwania informacji na ten temat i tak poznałem różany świat, którego tak po prawdzie, w całości – do dziś nie ogarniam.
Pierwsze przemyślane odmiany pojawiły się u mnie na jesień 2014r. Przemyślane, bo dowiedziałem się, że jest coś takiego jak odmiany z ADR, czyli krótko mówiąc, certyfikatem zdrowotności, i że są hybrydy róż naturalnych, które też były opisywane jako zdrowe i bezproblemowe. Wtedy na tych dwóch cechach najbardziej mi zależało. Z tamtego okresu do dziś rosną u mnie np. ‘Dolimiti’, ‘Dortmund’, ‘Gebruder Grimm’, ‘Gartenerfreude’, ‘Camelot’, ‘Compassion’, ‘Fimbriata’ i jeszcze kilka innych. Dziś już nie powiększam kolekcji o te odmiany, bo z czasem zaczęły mi się wydawać nudne i bardzo do siebie podobne, ale nie zmienia to faktu, że zawsze będę je polecał początkującym i raczkującym w różanym świecie.
Ogród dojrzały
Przez cały ten czas zgłębiałem dalej tajniki biologii i uprawy róż i natrafiłem w necie na szkółkę internetową Państwa Chodun „Rosarium”. I co mam napisać … i wtedy się wszystko tak naprawdę zaczęło … i wtedy popłynąłem i tak jest do dziś.
To był rok 2017r. Dokupiłem jeszcze kilka odmian z ADR od RosaĆwik i ponad 50 odmian z Rosarium, bo to tam pierwszy raz zobaczyłem między innymi mieszańce piżmowe (Hybr. Musk), w których zakochałem się bezgranicznie, a miłość ta trwa do dziś i będzie dozgonna. Z tamtego czasu królową mojego ogrodu jest niezmiennie ‘Plaisanterie’ – najczęściej fotografowana róża u mnie.
Rok 2018 to odkrycie przede wszystkim „angielek”, czyli odmian David’a Austina i Hybr. Hultemia (Rosa) persica. Te pierwsze nie dały rady w suchych saharyjskich warunkach i ostatecznie po paru latach większość z kolekcji wyleciała (zostały m.in. ‘Boscobel’, ‘Gentle Hermione’, ‘A Shropshire Lad’), za to w drugich zakochałem się dozgonnie (najbardziej w ‘Eyes for You’ i ‘For Yours Eyes Only’) i ostatecznie zrozumiałem, że ja kocham pojedyncze lub podwójne kwiaty, te co kwitną w kiściach, wiechach itp., a nie te, gdzie na końcu łodygi jest jeden kwiat i te co maja dużo niewielkich kwiatów, a nie duże i pojedyncze kwiaty. Kwiaty inne w budowie, co najwyżej lubię – poza kilkoma wyjątkami, które kocham – i właśnie dlatego, nie spotkacie w mojej kolekcji róż, jak ja je nazywam „kwiaciarnianych”, czyli mieszańców HT (Hybr. Tea), czyli róż wielkokwiatowych … ale i tutaj są wyjątki, czyli te o pojedynczych kwiatach jak np.’Mrs. Oakley-Fisher’, ‘Meg’, ‘Dfainty Bess’, które uwielbiam.
Następne lata obfitowały zatem w kolejne Hybr. Musk, Hybr. Hultemia (Rosa) persica i w mniejszej części inne.
Ogród świadomy
Kolejnym przełomem był rok 2020, w którym właśnie ma mojej grupie zakolegowałem się bliżej z dwiema nieocenionymi specjalistkami od róż, czyli Małgosią Kralką i Ewą Jarmulak (Rozarium). To dzięki nim (albo przez Nie!) sukcesywnie pozbywałem się z portfela siana (pieniądze po poznańsku), które było wydawane na kolejne odmiany. To One zainteresowały mnie odmianami historycznymi i ramblerami. Ta pierwsza grupa nie do końca przypadła mi do gustu, przede wszystkim dlatego, że jest za bardzo różowa w kolorze, ale ta druga grupa stała się moja kolejną różaną obsesją.
Większość z nich dopiero w zeszłym roku, czyli w trzecim roku uprawy miałem okazję zobaczyć pierwszy raz w pełnej okazałości, np. ‘Auguste Gervais’, ‘Leontine Gervais’, ‘Alexandre Girault’, ‘Paul Noel’.
Jako że Ewa była, bo niestety już nie jest, moją sąsiadką zainteresowała mnie jeszcze inną grupą róż, która co do zasadny, nie nadaje się na polskie warunki, bo są mało mrozoodporne, czyli różami Noisette i Tea-Noisette. Jeśli można coś przetestować, to ja jestem pierwszy, tym bardziej, że mieszkam w Poznaniu, który na chwilę obecną jest określany jako strefa mrozoodporności 7a, czyli do max -17,8 st. Na chwilę obecną mam w kolekcji np. ‘Comtesse de Noghera’, ‘Lady Hillington Climbing’, ‘Alister Stella Gray’, ‘Desprez a Fleur Jaune’, no i chyba wszystkim znaną ‘Mme Alfred Carriere’, która akurat jest na tyle mrozoodporna, że może być uprawiana w wielu miejscach w kraju.
Podsumowanie
Tak w skrócie wygląda historia mojej kolekcji i tej grupy, w której co roku staram się Wam przedstawiać coraz to nowe odmiany w kolekcji, a przez to zainteresować Was trochę innymi typami róż, niż tylko te wszechobecne HT.
Jednak największym moim sukcesem podczas prowadzenia grupy na FB jest docenienie mojego wkładu w propagowanie miłości do róż przez PTR i na chwilę obecną chyba jedynego twórcę odmian w Polsce, czyli Łukasza Rojewskiego, którego odmiany też kolekcjonuję, a dzięki uprzejmości Łukasza, dostaje nawet do testów odmiany, których w sprzedaży jeszcze nie ma.
tekst i zdjęcia Maciej.Lewandowski
Więcej o historii tego ogrodu oraz poszczególnych odmianach róż, które się tam pojawiały czytaj na stronie Róże Macieja FB